Chińska bańka budowlana
18 stycznia, 2022W czasie kiedy zachodni świat powoli wychodzi z kryzysu, na horyzoncie czai się kolejne zagrożenie dla światowej gospodarki. Tym razem pochodzi ono z szybko bogacących się Chin. To właśnie skala zmian zachodzących w tym kraju może paradoksalnie powodować wiele trudności wpływających na całą resztę świata. Jednym z takich zagrożeń jest ciągle nierozwiązana kwestia chińskiej bańki budowlanej.
W roku 1950 tylko 13% populacji Chin mieszkało w miastach. Wskaźnik urbanizacji przekracza już 50% a do roku 2030 wyniesie 60%. Oznacza to wędrówkę setek milionów ludzi, którzy w nowopowstających miastach potrzebują mieszkań dla siebie i swoich rodzin. Zjawisko to oczywiście nie uciekło uwadze developerów, którzy budują gigantyczne osiedla, a nawet całe miasta, aby zaspokoić gigantyczny popyt na mieszkania. Jednakże popyt ten jest na tyle duży, że ceny ciągle rosną. Stwarza to dobrą okazję dla inwestorów, którzy wykupują mieszkania z nadzieją na pewny zysk w przyszłości. Zjawisko to przyspiesza powstawanie nowych budynków, z których wiele pozostaje pustych, służąc tylko i wyłącznie jako inwestycja. Jednak dotychczasowa pewność osiągnięcia zysków nie pozwala ograniczyć tempa wzrostu miast. Przykładem może być nowopowstałe, ciągle częściowo opuszczone miasto Ordos w Mongolii wewnętrznej
Wszyscy pamiętamy i ciągle odczuwamy rezultaty pęknięcia bańki budowlanej w USA z końca ostatniego dziesięciolecia. W tamtym przypadku niewiele osób przewidywało negatywny rozwój wypadków, które z perspektywy czasu wydają się proste do przewidzenia. Dlaczego jednak powinniśmy obawiać się bańki budowlanej w Chinach skoro już od lat wiemy jakim jest potencjalnie zagrożeniem? Właśnie to, że mimo naszej świadomości problemu nie udało się go przez wiele lat rozwiązać, powinno wprawiać w zakłopotanie. Okazuje się, że zbyt wiele stron zainteresowanych jest utrzymaniem zysków z budownictwa. Lokalne samorządy czerpią dużą część swoich dochodów ze sprzedaży ziemi pod budownictwo, a deweloperzy starają się sprzedać jak najwięcej dopóki ceny rosną. Część inwestorów ciągle widzi mieszkania jako bezpieczną inwestycję.
W miastach takich jak Pekin i Szanghaj ceny nieruchomości wzrosły w zeszłym roku o ponad 15%, natomiast w całej reszcie kraju o około 10%. Jak zaznacza Tom Orlik, ekonomista Bloomsberga w Pekinie, rynek mieszkaniowy jest już nasycony, pomimo tego co roku buduje się 15 milionów nowych mieszkań. Takie dane sprawiają, że jest on pewny przyszłego pęknięcia bańki, nie jest jednak w stanie przewidzieć kiedy to się stanie.
Inaczej tą sytuację widzi rząd Chin. W słowach wiceministra Qiu Boxinga zapewnia, że podjęte przez Pekin działania zaczynają przynosić efekty. Porównuje obecną sytuację do tej jaka wydarzyła się w Japonii, gdy wybuchła tamtejsza bańka budowlana, również spowodowana urbanizacją. Zaznacza, że pęknięcie bański w przypadku Japonii przypadło na koniec migracji ludności ze wsi do miast. Ten punkt ciągle wydaje się odległy w Chinach.
Warto zaznaczyć, że samo istnienie bańki jest dyskusyjne, część obserwatorów twierdzi, że obserwowane wydarzenia są jedynie naturalną i niegroźną konsekwencją migracji ludności. Niestety dla samych Chińczyków, oznacza to ceny mieszkań pozostające daleko poza ich możliwościami finansowymi. Nam w odległej Europie pozostaje obserwowanie sytuacje i nadzieja na to, że rzeczywiście działania Pekinu są wystarczające, jeśli bowiem bańka budowlana nagle pęknie, konsekwencje odczujemy wszyscy.